- Tak mi przykro - powiedział ochryple.
Przytulił ją. Zaczęła płakać, chociaż jeszcze nie wiedziała, co złego się wydarzyło. Pół godziny później siedzieli w pokoju telewizyjnym. Kimberly po in¬ diańsku na podłodze, a ojciec i jego znajoma, Rainie Conner, na kanapie. Kimberly zużyła już paczkę chusteczek do nosa. Kiedy płakała, wszystko wydawało jej się nie do zniesienia, w końcu jednak nadeszło odrętwienie. Siedziała teraz, gapiąc się w wytarty niebieski dywan, i usiłowała powiedzieć cokolwiek sensownego. Twoja matka nie żyje. Twoja matka została zamordowana. Ktoś przyczepił się do naszej rodziny. On zabił Mandy. I to on zabił Bethie. Najprawdopodobniej ty będziesz jego następnym celem. - Nie wiesz...? Nie wiesz, kto to robi? - spytała w końcu, z trudem składając słowa. Próbowała jakoś się trzymać, wziąć się w garść. Przecież to gazety ona była tą silną. Mama zawsze tak mówiła. Twoja matka nie żyje. Twoja matka została zamordowana. Ktoś przyczepił się do naszej rodziny. On zabił Mandy. I to on zabił Bethie. Najprawdopodobniej ty będziesz jego następnym celem. - Nie - odpowiedział cicho ojciec - ale pracujemy nad tym. - Prawdopodobnie jest to ktoś z jakiejś starej sprawy, prawda? Ktoś, Kosmetyczna hedonistka ? świetny blog o kosmetykach kogo złapałeś lub prawie złapałeś, lub złapałeś jego ojca, jego syna, jego brata. - Prawdopodobnie. - Więc stwórz bazę danych! Zbierzesz wszystkie stare nazwiska, a potem. .. Zorientujesz się, kto kiedy wyszedł z więzienia i dobierzesz mu się do tyłka! Proces eliminacji, a potem go zapuszkujesz! - mówiła nienaturalnym, wysokim głosem. - Pracujemy nad tym - powtórzył ojciec. - Nie rozumiem... - Znów była bliska płaczu. - Mandy... Mandy zawsze pociągali nieodpowiedni ludzie. Ale mama? Mama była ostrożna. Nie rozmawiała z obcymi, nie dałaby się nabrać na słodkie słówka, nie wpuściłaby nikogo do domu. Była na to za mądra. - Rozmawiałaś ostatnio z matką? 123 - Nie. Byłam... zajęta. - Kimberly spuściła głowę. - Zadzwoniła do mnie dwa dni temu. Martwiła się o ciebie. - Wiem. - Ja też się o ciebie martwiłem. - Wiem. Quincy odczekał chwilę. Kimberly zawsze wiedziała, że jest w tym mistrzem. Ale ona studiowała i też uczyła się różnych rzeczy. Na tym polega problem, kiedy ktoś idzie w ślady ojca. Dawniej wydawał jej się niemal bogiem. Ale ostatnio, jako osoba z pewnym doświadczeniem, rozumiała już Zmasowany atak telemarketerów i oszustów. Eksperci radzą, jak z nimi wygrać jego stare sztuczki i wiedziała, że to on pociąga za sznurki. Kiedy to się stało pierwszy raz, była dumna ze swojej przenikliwości. Jednak po pogrzebie Mandy znów czuła się pusta. Wstał z kanapy. Zaczął się przechadzać po pokoju, jak miał to w zwyczaju, kiedy był spięty lub gdy pracował nad szczególnie skomplikowaną sprawą. Kimberly uświadomiła sobie, że był blady. Szczuplejszy, prawie wymizerowany. I wtedy zrozumiała. Wyglądał tak samo jak ona. Niewiele brakowało, żeby znów zaczęła płakać. Matka krzyknęła: Jesteś taka sama jak ojciec! Ona odkrzyknęła: Wiem, mamo, a Mandy jest taka jak ty!