poznać?
- Bo wstydziła się tego, kim jest. A właściwie kim była przez większość swojego życia. Bała się, że nie będziesz chciała jej znać, podobnie jak rodzona córka. Uwierzyła, że zrujnuje ci życie, jeśli się do ciebie zbliży. Ona cię teraz potrzebuje, Glorio. Tęskni za tobą. Jest umierająca. - Umierająca? - wyszeptała Gloria. - Tak. Twoja matka poinformowała mnie właśnie, że nie chce jej widzieć. Nic jej nie obchodzi, że to ostatnie życzenie Lily. Gloria jeszcze nie mogła uwierzyć w to, co usłyszała, ale widział, że zaczyna się wahać, powątpiewać. - Dlaczego miałabym ci wierzyć? - zapytała. - Twoja opowieść brzmi zupełnie nieprawdopodobnie. - Dowiodę ci, że jest prawdziwa. - Ile czasu ci to zabierze? - Dużo. Już otworzyła usta, żeby zaprotestować, ale nie dał jej dokończyć. - Zastanów się dobrze, Glorio. Co zrobisz, jeśli okaże się, że mówiłem prawdę? Jak będziesz się czuła, wiedząc, że pozwoliłaś umrzeć jej samotnie? - Jeśli mówiłeś prawdę, wszystko, co wiem o mojej matce, jest kłamstwem. - Owszem. Ale chyba lepiej znać prawdę, nawet bolesną, niż wierzyć w kłamstwa. Gloria przygryzła wargę. Milczała. W końcu, po długiej chwili, skinęła głową. - Dobrze, jedźmy tam - zdecydowała. Santos zawiózł ją do domu przy River Road. W czasie jazdy Gloria prawie się nie odzywała. Zatopiona we własnych myślach, przygotowywała się na spotkanie przeszłości. Wiedział, że będzie to trudne spotkanie, ale gotów był zrobić wszystko dla Lily. A Lily bardzo potrzebowała wnuczki. - Jesteś gotowa? - zapytał, kiedy dotarli na miejsce. - Czy ma to jakieś znaczenie? - Nie - przyznał i wysiadł, by otworzyć bramę z kutego żelaza. Wsiadł z powrotem do auta i ruszył powoli dębową aleją, mówiąc przy tym jak przewodnik, który obwozi wycieczkę: - To była rezydencja Lily Pierron. Jej dom, a zarazem burdel. Jak już mówiłem, wcześniej należał do jej matki, przedtem do babki... - To Pierron House - szepnęła Gloria. - Poznaję, czytałam o nim. Kiedyś pokazywała mi go koleżanka podczas szkolnej wycieczki na plantację Oak Alley. - Myślę, że większość Luizjańczyków o nim słyszała. O paniach Pierron wiele się mówiło swego czasu - przytaknął, parkując samochód przed głównym wejściem. - Jesteśmy na miejscu. Szli przez wymarłe pokoje, pośród mebli przykrytych białymi pokrowcami. Przenosząc się do Nowego Orleanu, Lily nie wzięła prawie nic z River Road. Nie chciała. Gloria od czasu do czasu przystawała, rozglądała się uważnie. Santos nigdy nie widział takiej mieszaniny uczuć na jej twarzy: zdziwienie, lęk, powątpiewanie i pewność walczyły ze sobą o lepsze. Zatrzymała się na dłużej przed wiszącym nad kominkiem portretem. - Mój Boże, ona wygląda zupełnie jak... - Wiem - przytaknął Santos, stając obok Glorii. - To babka Lily, Camellia Pierron. Pierwsza madame w rodzinie. Camellia, Rosę i Lily. - Kamelia, Róża, Lilia - same kwiaty. - Z wyjątkiem twojej matki. Lily chciała przerwać ten łańcuch. Chciała, żeby jej córka była kimś innym, żeby wyrwała się z tego domu, uwolniła od hańbiącej tradycji. Mówiła, że to klątwa. - I dlatego dała jej imię Hope, Nadzieja... - w głosie Glorii brzmiało zarazem rozbawienie i przygnębienie. - Widzę, że pochodzę z długiej i świetnej linii. - W pewnym sensie tak właśnie jest - uśmiechnął się Santos. - Były mądre, piękne. Po swojemu samodzielne i odważne. Ich dom stał się modny. - Samodzielne i odważne? - zapytała Gloria z powątpiewaniem. - Tkwiły w pułapce, same się w niej zamknęły. A co z synami? - Nie było synów. Same córki. Jedynaczki. Chodź, pokażę ci coś jeszcze, coś bardzo ważnego, jeśli przyjazd tutaj ma mieć jakiś sens. Przed wielu laty odkrył na strychu pudło, a w nim listy, które Lily słała do Hope. Listy pełne miłości, zaklęć, błagań o wybaczenie, rozpaczliwe i tragiczne. Hope czytała je, po czym odsyłała z powrotem matce bez odpowiedzi. Santos miał osiemnaście lat, kiedy znalazł tę bolesną, jednostronną korespondencję. Uważał się za twardziela, a płakał nad nimi jak bóbr. Nigdy nie zdradził Lily, że o nich wie. Teraz zaprowadził na strych Glorię. Wiedział, że dziewczyna boi się zetknięcia z prawdą, rozumiał ją. Wiedział też, że ona nigdy nie potraktowałaby swojej matki tak, jak Hope potraktowała Lily. - Zostawię cię tu samą. - Odchrząknął. - Gdybyś mnie potrzebowała, będę na dole. Wrócił po trzech kwadransach. Gloria siedziała na podłodze w plamach światła, jej ramionami wstrząsało łkanie. - Jak ona mogła? - wykrztusiła zdławionym głosem. - Jak mogła czytać te listy i ciągle być taka zawzięta? - Nie wiem. - Od jak dawna znasz prawdę? - Lily powiedziała mi tego dnia, kiedy zginął twój ojciec. - A ja... przez wszystkie te lata... - Glorii zatrzęsła się broda. - Matka opowiadała mi o dziadkach... o ich śmierci. Tymczasem ja cały czas... miałam babcię. - Która cię teraz potrzebuje. - Santos przykucnął obok niej, ujął jej twarz w obie dłonie. - Tęskniła za wami, zawsze tęskniła za tobą i twoją matką. O niczym innym nie myślała. Zadzwoniłem do Hope dzisiaj rano. Powiedziała, że nie zobaczy się z Lily. Błagałem ją, Glorio, naprawdę. Odstawiłem dumę na bok i błagałem. Gloria spojrzała mu badawczo w oczy. - Czy z Lily... jest bardzo źle? - Miała atak serca. Bardzo ciężki. Nie ma jeszcze dokładnych wyników badań, ale lekarz nie robił mi wielkich nadziei. Pojedziesz ze mną? Zobaczysz się z nią, ze swoją babką? Gloria położyła dłonie na jego dłoniach i przez chwilę trwała w milczeniu. - Zawieź mnie do Lily - poprosiła. ROZDZIAŁ CZTERDZIESTY SZÓSTY Gloria spoglądała w otępieniu na drobną sylwetkę na szpitalnym łóżku, tak, zdawało się, kruchą i bezbronną, że mógłby ją zdmuchnąć lada podmuch wiatru. Staruszka leżała podłączona do kroplówki, otoczona aparaturą kardiologiczną. Jej włosy były siwe, oczy zamknięte. Ta obca kobieta jest jej babką. Gloria przysunęła krzesło do łóżka. Z wahaniem, powoli dotknęła pomarszczonej, niemal przezroczystej skóry, delikatnie zacisnęła palce wokół dłoni Lily. Wciąż była oszołomiona. Tak nieoczekiwanie dowiedziała się, że ma rodzinę. Czuła zawrót w głowie jak ktoś, kto wypił o jeden kieliszek za dużo albo znalazł się raptownie na wysokościach, gdzie zaczyna brakować tlenu. Nie docierało jeszcze do niej, co usłyszała od Santosa, nie do końca rozumiała, co się wokół niej dzieje.