nie potrafi zebrać myśli. Widziała jedynie Tannera, przysuwającego
się do niej bliżej i bliżej, powoli... Znieruchomiała na mgnienie. A potem Tanner ją pocałował. Mogła się odsunąć, cofnąć się, zrobić unik, by nie dotknął jej ust. Jednak nie zrobiła tego. Przez chwilę nic się nie liczyło, o niczym nie pamiętała. Myślała jedynie o tym, że są mężczyzną i kobietą i zostali stworzeni właśnie po to, by stać tuż przy sobie, trzymać się w ramionach i całować. Przeznaczenie. Ich usta zetknęły się lekko, nieśmiało. Jak muśnięcie motyla. Nie trwało to długo. Oboje tego chcieli i wiedzieli. .. że nie mogą się bez tego obyć. Zatracali się w coraz gorętszym, coraz bardziej namiętnym pocałunku. Nagle Shey opamiętała się. Dotarło do niej, że stoją na parkingu, wokół nich kłębi się ludzki tłum, a ona na oczach wszystkich całuje się z księciem. Całuje się z przyszłym królem. Z mężczyzną, który uważa się za narzeczonego jej najlepszej przyjaciółki. Zrobiło się jej słabo. - Muszę już iść - wykrztusiła. - Shey, porozmawiajmy. Musimy o tym pomówić. - Nie. Zadzwoń po swoją obstawę, niech cię zabiorą. - Chcesz mnie tu zostawić? - Tak. Jesteś dorosły, dasz sobie radę. Wsiadła na harleya. Silnik zaryczał. Jeszcze nigdy nie czuła takiej ulgi jak teraz. - Żegnaj, Tanner. Chyba wreszcie dotarło do ciebie, że nic tu po tobie. Zapomnij o narzeczonej, zapomnij o wszystkim. Wracaj do domu. Odprowadzał ją wzrokiem, gdy odjeżdżała z parkingu. Jej ostatnie słowa poruszyły go. Zapomnij o narzeczonej. Akurat to miał już za sobą. Zupełnie zapomniał o Parker. Teraz uświadomił sobie coś ważniejszego - że właściwie już wcześniej przestał widzieć w Parker swoją przyszłą żonę. Instynktownie czuł, że ten związek nigdy nie dojdzie do skutku. Wiele sobie przemyślał po rozstaniu ze Stephana. Ostatecznie pogodził się z faktem, że nie jest mu pisana miłość, że kobiety, które o niego zabiegają, nie widzą w nim mężczyzny, a tylko przyszłego króla. Pogodził się z tym i uznał, że w takim razie dokona wyboru opartego na racjonalnych przesłankach. Parker wydawała się idealną kandydatką. Jednak od kiedy poznał Shey - od kiedy ją pocałował - miał niezbitą pewność, że rozsądny wybór to jeszcze nie wszystko. Zwłaszcza gdy pojawia się pragnienie. Parker budziła w nim braterskie uczucia, nic więcej. Za to Shey... Płonął na samą myśl o niej. A więc małżeństwo z rozsądku odpada. Zresztą nie tylko dla niego. Podobnie rzecz miała się z Parker. Tylko ona